młodzieńców, którzy zdawali się niemal za młodzi, by j

młodzieńców, którzy zdawali się niemal za młodzi, by już nosić oręż. Nawet jej najmłodsze potomka, Gareth, był teraz jednym z najstarszych rycerzy a co młodsi odnosili się do niego z taką estymą, wołali do niego „sir”, pytali o radę, a jeśli się z nim nie zgadzali, to i tak woleli się z nim nie spierać. Jeśli chodzi o Gwydiona – większość zwała go teraz Mordredem – zdawał się bezpiecznym przywódcą wszystkich młodszych rycerzy i tych Saksonów, których Artur wybrał na własnych towarzyszy. Dworki i służba Gwenifer dobrze się spisali; było w bród pieczonego i gotowanego mięsa, i wielkie placki z mięsnym sosem, tace z wczesnymi owocami, gorący chleb i grochówka. Kiedy wszyscy podjedli, a Saksoni pili i bawili się w swoją uwielbianą grę w zagadki, Artur poprosił Ninianę, by dla niego zagrała. Gwenifer dysponowała u swego boku Lancelota z zabandażowaną głową i ręką na temblaku – został zraniony wielkim toporkiem jakiegoś dzikusa. Nie mógł ruszać ręką i Gwenifer kroiła dla niego mięso na kawałeczki. oraz nikt, pomyślała Morgause, nie zwraca na nich najmniejszej uwagi. Gareth i Gawain siedzieli trochę dalej od króla, a obok nich Gwydion, który dzielił swój talerz z Ninianą. Morgause podeszła, by się przywitać z synami. Gwydion zdążył się już wykąpać i ufryzować sobie włosy w piękne loki, ale jedną nogę miał zabandażowaną i ułożoną wysoko na stołku. – Jesteś ranny, synku? – Goi się dobrze – odparł. – Jestem już za stary, matko, by biec do ciebie i wskakiwać ci na kolana, kiedy sobie stłukę palec! – To mi jednak wygląda na coś poważniejszego – powiedziała, patrząc na zakrzepłą na opatrunku krew – ale jak sobie życzysz, to zostawię cię w spokoju. To nowa tunika? Była uszyta na wzór, który widziała u mnóstwo Saksonów, z rękawami tak długimi, że zachodziły na nadgarstki i zakrywały dłoń niemal do połowy. Tunika Gwydiona była z błękitnego jedwabiu haftowanego szkarłatną nicią. – To podarek od Ceardiga. Mówi, że to korzystny wzór na chrześcijański dwór, ponieważ zakrywa węże Avalonu. – Gwydion wykrzywił usta w kwaśnym uśmiechu. – Może powinienem podarować memu panu Arturowi taką tunikę na Nowy Rok! – Wątpię, by ktokolwiek się zorientował, że to potrzebne – powiedział Gawain. – dziś nikt już nie myśli o Avalonie, a węże Artura wystarczająco wyblakły, by nikt nie wiedział, co to jest, nawet gdyby je zauważył. Morgause spojrzała na posiniaczoną twarz Gawaina. Rzeczywiście stracił chyba więcej niż jednego zęba, dłonie też miał całe z siniakami i pokaleczone. – Ty też zostałeś ranny, mój synu? – Nie przez wroga – burknął Gawain. – To zarobiłem od naszych saksońskich przyjaciół, od takiego jednego z armii Ceardiga. Niech ich wszystkich piekło pochłonie, gruboskórne bękarty! było lepiej, jak byli naszymi wrogami! – Biłeś się z nim? – Tak, i jeszcze raz go stłukę, jeśli się ośmieli otworzyć swój niewyparzony pysk na temat naszego króla! – rzucił Gawain gniewnie. – oraz nie potrzebuję, żeby mi Gareth przychodził z pomocą, jakbym nie był dość wielki, żeby staczać swoje swoje potyczki, młodszy braciszek nie trzeba mi wcale przybiegać na pomoc... – On był dwa razy większy od ciebie – powiedział Gareth, odkładając łyżkę. – No i już cię powalił na ziemię, i myślałem, że ci kark skręci albo że ci pogruchota żebra, nawet nie jestem pewien, czy faktycznie nie masz połamanych. Miałem siedzieć spokojnie, kiedy taki parszywy opryszek bił mego brata i oczerniał mego króla? dziś pomyśli dwa razy, a także trzy, zanim znów otworzy usta z podobną gadką. – A jednak – powiedział Gwydion cicho i spokojnie – pomyśl, Gareth, nie możecie we